poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 8

   Wbiegłem na dach wieżowca. Zamarłem. Lu zbliżała się do krawędzi.
-Lu! Stój! - odwróciła się do mnie i uśmiechnęła. Zbliżyłem się do niej. Skoczyła. Nie zdążyłem jej złapać. Rozłożyłem swoje kruczo czarne skrzydła i poleciałem w dół. Lucy była kilka metrów od ziemi. Przyspieszyłem. Kurwa! Nie zdążę. Ja pierdolę! Cholernie się zdziwiłem kiedy tuż nad ziemią rozłożyła piękne białe skrzydła. Podleciała do góry i skierowała się na szczyt wieżowca obok. Poleciałem za nią. Spotkała się z jakąś kobietą. Były do siebie bardzo podobne. Ona również miała skrzydła. Rozmawiały. Zacząłem nasłuchiwać.
-Co się dzieje?! Dlaczego mam skrzydła? Kim jesteś? - słychać było, że jest przerażona.
-Jestem aniołem. Tak jak ty i twój chłopak, córeczko. - kobieta wydawała się spokojna. Wait a second! Czy ona powiedziała do niej 'córeczko' ?! Co tu się kurwa dzieje?!
***
-Zaza! Obudź się! - krzyknęła zdenerwowana Lu.
-Co?
-Czemu krzyczałeś?
-Zły sen. Śniło ci się coś? - opowiedziała mi swój sen. Był dokładnie taki sam jak mój. Tylko z jej perspektywy.  - Dobra, Lu. Ja idę na dół. Będziesz jeszcze spać?
-Trochę - posłała mi uśmiech.
 ______________________________________________________
(LUCY)
   Zayn wyszedł. Zastanawiał mnie bardzo mój sen.  TO NIE MOGŁA BYĆ MOJA MATKA. Moja matka wyrzuciła mnie z domu i mieszka kilka przecznic dalej. To było bez sensu. Wstałam i poszłam się ubrać oraz umalować. Po 20 minutach zeszłam do kuchni. Zaza krążył po niej i rozmawiał przez telefon. Był w samych bokserkach. Postanowiłam mu nie przeszkadzać i napawałam się pięknym widokiem. Po około dwóch minutach skończył rozmowę i podszedł do mnie. Pocałował czule moje czoło i przytulił. 
-Będę musiał wyjść, skarbie.
-Dokąd?
-Muszę się spotkać z chłopakami.
-Rozumiem. Za ile wrócisz?
-Powinienem być za 2 godziny.
-Ok.
***
   Siedzę już dobrą godzinę i nic nie robię. Usłyszałam pukanie do drzwi i poszłam sprawdzić kto to. Nikogo nie zastałam. Na ziemi leżała kartka i białe oraz czarne pióro. Podniosłam znaleziska. Poszłam do ogrodu, po czym odpaliłam papierosa i rozłożyłam kartkę. ''Czasami w snach jest więcej prawdy niż w prawdziwym życiu." Spojrzałam na pióra. Nie mogły należeć do ptaków. Były za duże.Czy one należały do.... Nie. Niemożliwe. Anioły nie istnieją debilko! Weszłam do domu i schowałam kartkę i pióra w szufladzie komody. Chciałam się uspokoić ale nie potrafiłam. Bałam się tego. Bałam się, że to jakimś cudem może być prawdą. W tym momencie do domu wszedł Zaza. Od razu widziałam, że jest wkurwiony.
-Hej, Zaza. - powiedziałam niepewnie. Bałam się go.
-Cześć - bardziej warknął niż powiedział i usiadł obok mnie.
-Coś się stało?
-Nic.
-Ok. Ja idę na górę. - skinął głową. Poszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Po prostu nie chciałam z nim siedzieć. Był nieobliczalny w trakcie furii. Moje rozmyślania przerwał nie kto inny jak Zayn. Stanął przede mną. W ręku trzymał. O kurwa.... Trzymał kartkę i pióra.
-Co to kurwa jest?! - wydarł się na mnie. Skuliłam się.
-Sama nie wiem. Znalazłam to dzisiaj.
-I nie byłaś łaskawa powiedzieć?! Martwię się o ciebie kurwa!
-Ale czemu? To tylko głupia kartka i pióra.
-Bo to może znaczyć coś więcej niż myślisz! - zmusił mnie żebym wstała i mocno złapał za ramiona. Bolało.
-Zayn... To boli... - puścił mnie. Wykorzystałam jego chwilowe zdezorientowanie i uciekłam do łazienki. Zamknęłam ją na klucz i usiadłam skulona w rogu. Na prawdę się go bałam. Chwyciłam kosmetyczkę i wyjęłam moje rozwiązanie problemów. Przystawiłam żyletkę do nadgarstka.
-Lu! Otwieraj! - krzyknął.
-Spierdalaj! Jesteś nienormalny! - wydarłam się histerycznie.
-Błagam otwórz. - słyszałam w jego głosie skruchę.
-Po co? Żebyś mnie uderzył?
-Nie. Otwórz bo wyważę te drzwi. - zagroził.
-Pierdolenie o szopenie. - przejechałam ostrym metalem po skórze. Poleciała cienka stróżka krwi. W tym momencie Zayn wyłamał drzwi z zawiasów. W ciągu kilku sekund był przy mnie i zabrał żyletkę.
-Miałaś tego nie robić.
-Miałeś nie być chujem? - podniósł mnie. Przygotowałam się  na cios. Nie nastąpił. Byłam oszołomiona. Nie był już taki wściekły. W jego oczach był strach, zdenerwowanie, poczucie winy. - Czemu byłeś wściekły?
-Ten list znaczy więcej niż myślisz.
-Ale czemu byłeś agresywny?
-Nie wiem. Przepraszam. Błagam nie nienawidź mnie. - przytulił mnie. Nie potrafiłabym nienawidzić chłopaka, którego kocham na zabój. Wtuliłam się w niego. Po chwili 'odkleił' mnie od siebie i spojrzał na nadgarstek. Wyjął z apteczki mały bandaż i opatrzył ranę, którą sama sobie zrobiłam. -Kocham cię Lu.
-Ja ciebie też kocham Zaza. Powiesz mi dokładnie o co chodzi?
-Może później.  - wziął mnie na ręce i zaniósł do ogrodu. - Postanowiłem nawiązać tą pieprzoną współpracę z twoim ojcem. Tylko po to żeby nic ci nie zagrażało.
-Rozumiem. - Zayn wyjął telefon i napisał jak mi się zdawało do mojego rodziciela o tym co postanowił po czym schował urządzenie z powrotem do kieszeni.
-Jedziemy nad jezioro?
-Idealny pomysł - uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki gdzie ubrałam strój i zeszłam z powrotem na dół. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
 ______________________________________________________
(ZAYN)
   Dotarliśmy. Lu rozebrała się i wbiegła do wody jak małe dziecko. Uwielbiam patrzeć jak zachowuje się tak dziecinnie. To urocze. Dołączyłem do niej. Nie zauważyła mnie więc zanurkowałem i podpłynąłem do Lucy. Wciągnąłem ją pod wodę, po czym odwróciłem w moją stronę i złączyłem nasze usta w pocałunku. Przez chwilę była była oszołomiona ale oddała pocałunek. Wynurzyliśmy się. Ochlapała mnie po czym odpłynęła. "A więc tak chce się pani bawić, panno Black." Dogoniłem ją i wyniosłem z wody. Przyparłem Lu do pobliskiego drzewa i zacząłem namiętnie całować. Spojrzałem na nią a ona skinęła głową. Pozbawiłem Lucy kostiumu po czym nie przestając całować wszedłem w nią.
***
-Jesteś najlepsza. - powiedziałem kiedy leżeliśmy na piasku. Chciałbym, żeby zawsze było tak beztrosko i łatwo. Niestety. Będę musiał jej wyjaśnić kilka spraw. Jutro to zrobię.
-Dziękuję. - pocałowała mnie w policzek.
-Zbierajmy się.
-Ok. - wstała i poszła w stronę samochodu. Dogoniłem ją.
-Co mi tak uciekasz, kochanie? - wziąłem ją na ręce.
-Tak sobie. - uśmiechnęła się. Pojechaliśmy do domu. Położyłem Lu spać. Była zmęczona. Sam zszedłem do salonu. Musiałem przemyśleć jak mam jej powiedzieć o tym wszystkim.
 ______________________________________________________
A oto i 8 rozdział :) Piszcie jak się wam podobał. Buziaczki :*

5 komentarzy:

  1. Och, ach and uch *o*
    Rozdział kurwa zajebisty! ♥ I to takie chwilowe +18 awww XD
    Życzę weny kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Super to było takie fjrjxkdkxk. Jestem ciekawa co będzie w next;p. (nta)

    OdpowiedzUsuń
  3. awwwww Ja chce wiecej *O* Dawaj nexta !

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie no wdeche ja kce wiecej :3 <3 Kocham ten blog

    OdpowiedzUsuń
  5. nie podoba mi się

    OdpowiedzUsuń